W dniu 16.09.2024 r. minął rok od tragicznego w skutkach wypadku, który miał miejsce na autostradzie A1 w pobliżu miejscowości Sierosław. Kierujący pojazdem marki BMW, poruszając się z prędkością nie mniejszą niż 318 km/h uderzył w tył poprzedzającego go pojazdu marki KIA, doprowadzając do śmierci trzech pasażerów podróżujących koreańskim pojazdem. Po przedstawieniu swojej wersji wydarzeń, kierujący BMW został zwolniony i mógł oddalić się z miejsca wypadku.
Według prowadzącego postępowanie – prokuratora Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim, sprawstwo Sebastiana Majtczaka jest obecnie bezsporne i wykazane stosownymi dowodami, m. in. opinią biegłych. Jednak w postawieniu zarzutów sprawcy wypadku Sebastianowi Majtczakowi stoi na drodze jego skuteczna ucieczka do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, i przedłużający się proces ekstradycji.
Tragiczny wypadek z autostrady A1 nie stanowił wystarczającej nauczki dla sprawcy wypadku, który miał miejsce w dniu 15.09.2024 r. na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Kierujący pojazdem Volkswagen z olbrzymią prędkością uderzył w tył pojazdu Ford, co skutkowało zepchnięciem go na bariery, w następstwie czego jeden mężczyzna poniósł śmierć, a pozostali pasażerowie Forda w ciężkim stanie trafili do szpitala. Policja przyznała, że wszyscy pasażerowie Volkswagena byli nietrzeźwi, a kierowca, który doprowadził do wypadku, nie został jeszcze zidentyfikowany (żaden z pasażerów nie przyznaje się do prowadzenia). W niniejszej sprawie sprawca jeszcze nie jest znany, jednak mimo tego, Organy ścigania zatrzymały wszystkich pasażerów Volkswagena tak, by uniemożliwić mataczenie czy ustalenie wspólnej wersji zdarzeń. Spośród czterech zatrzymanych, na pewno trzech spośród nich nie ponosi bezpośredniej winy za zdarzenie. To jednak nie przeszkodziło, by zatrzymać wszystkich potencjalnych sprawców wypadku. Nowe medialne informacje sugerują jednak, że Volkswagenem podróżowała jeszcze jedna, piąta osoba, której miało udać się zbiec z miejsca zdarzenia.
Wracając do sprawy wypadku na autostradzie A1, tuż po wypadku także nie wiedziano, czy to Sebastian Majtczak spowodował wypadek, czy też sprawcą jest nieżyjący już kierowca pojazdu KIA. Służby jednak bezpodstawnie dały pełną wiarę Sebastianowi Majtczakowi, tj. wprost przyznali, że nie ponosi on winy za wypadek, i zwolnili go do domu.
Sprawcy wypadku z Trasy Łazienkowskiej będzie grozić kara 20 lat pozbawienia wolności a to dlatego, że w trakcie wypadku kierowca (ktokolwiek nim jest), był pod wpływem alkoholu.
W przypadku skutecznego przedstawienia zarzutów Sebastianowi Majtczakowi, będzie podejrzewany o nieumyślne spowodowanie wypadku, którego następstwem jest śmierć trzech osób. Polska ustawa karna przewiduje maksymalną karę za ten czyn w postaci 8 lat pozbawienia wolności i to pomimo przebiegu wypadku i pirackiej jazdy podejrzanego (por. art. 177 § 2 kodeksu karnego).
Gdyby Sebastian Majtczak spowodował wypadek pod wpływem alkoholu, groziłaby mu kara 20 lat pozbawienia wolności (por. art. 178 § 1a pkt 2) kodeksu karnego).
Jak na dłoni widać olbrzymią dysproporcję w karaniu sprawców wypadku, gdzie jedynym wyznacznikiem, jak się wydaje, jest trzeźwość kierującego. Ustawodawca przy tym milczy o pozostałych okolicznościach powstania wypadku, chociażby rażąco niebezpieczną jazdę czy poruszanie się z nadmierną prędkością.
Pełnomocnik rodziny ofiar wypadku po analizie materiałów postępowania przygotowawczego, złożył stosowny wniosek o rozważenie zmiany zarzutów, bowiem w jego ocenie czyn zarzucany Sebastianowi Majtczakowi należy zakwalifikować z surowszego przepisu, tj. zabójstwa z art. 148 § 1 i 3 k.k. Nie wpłynęło to jednak na stanowisko Organów Ścigania, na co tak bardzo liczyły rodziny ofiar wypadku.
Na kanwie powyższego przypadku zachodzą uzasadnione pytania, czy ustawodawca w uzasadnionej walce z pijanymi kierowcami, nie lekceważy problemu piractwa drogowego?
O ile z jednej strony kary za wykroczenia drogowe nieustannie są podwyższane, o tyle Państwo pobłażliwie kieruje piratów drogowych, którzy prowadząc pojazdy z nadmierną prędkością powodują wypadki o tragicznych skutkach.
Często opinia publiczna nie rozróżnia, czym różni się zabójstwo od wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Efektem jednego czy drugiego jest przecież śmierć człowieka.
Wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest fakt, że przestępstwo zabójstwa z art. 148 § 1 k.k. można popełnić wyłącznie umyślnie, tj. sprawca (kierujący) ma mieć zamiar popełnienia tego czynu zabronionego, albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi. Natomiast spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym jest przestępstwem nieumyślnym, tj. sprawca nie miał zamiaru popełnienia czynu, ale popełnił go wskutek niezachowania ostrożności. Dlatego oskarżeni o spowodowanie wypadku nie odpowiadają jak za zabójstwo, ponieważ przyjmuje się, że prowadząc pojazd, nie mają zamiaru spowodować czyjejś śmierci.
Ponadto polskie prawo karne jest prawem ,,zamiaru’’. Zazwyczaj większej ocenie w ramach postępowania karnego podlega motywacja sprawy, aniżeli faktyczny skutek popełnionego przestępstwa.
Dlatego zdaniem licznych ekspertów należy do polskiego kodeksu karnego wprowadzić nowe przestępstwo, tj. „zabójstwo drogowe”. Sprawca powinien ponosić surowszą odpowiedzialność za spowodowanie wypadku, w tym ze skutkiem śmiertelnym, kiedy przekroczy dopuszczalną prędkość o 50 km/h, lub przy rażąco niebezpiecznej jeździe.
Czy wprowadzenie takiej zmiany w kodeksie karnym wpłynie na bezpieczeństwo w ruchu drogowym? Odpowiedź powinna być jednoznaczna.
Łukasz Kowalski - autor
Adwokat Łukasz Kowalski – Absolwent Wydziału Prawa Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, prawnik z kilkunastoletnim doświadczeniem świadczący pomoc prawną zarówno klientom indywidualnym jak i przedsiębiorcom.